środa, 29 sierpnia 2018

Rozdział X Krew x Łzy

Nagły ból głowy był tym, czego nie spodziewałem się w obecnej sytuacji. To, że Chrollo próbował mnie udusić było do przewidzenia. Szef mimo, że utracił swoją pozycję, nie stał się od razu potulny. Nie tak łatwo zniszczyć człowieka, który od czasów nastolatka uważany był za geniusza. Jednak było to wykonalne. Próba uduszenia była częścią rozpaczliwej, żałosnej próby polepszenia swojej beznadziejnej sytuacji. To co zaskoczyło Hisokę, stało się później. Szef widział z jaką łatwością rozdziera bluzkę. Mimo to postanowił zaatakować. W jego oczach widać było zdeterminowanie wymieszane z rozpaczą. To podnieciło Hisokę. Nienawidził, gdy ktoś za łatwo się poddawał. Gardził ludźmi, którym nie zależało na własnej przyszłości. Mógł stracić nawet chęć do zabójstwa osoby, która miała pustkę w oczach, spowodowaną świadomością o nieuchronnej śmierci. Teraz było inaczej. Na twarzy swojego rywala dostrzegł to, czego tak bardzo pragnął, coś co mogło doprowadzić go nawet do orgazmu. Wola walki, którą zawsze tak bardzo cenił, która dodawała słodyczy do jego życia. Idealnie.


Cios wyprowadzony przez Chrollo zapewne pozbawiłby mnie przytomności, gdyby Hisoka nie użył Ko na swojej głowie. Poczułem lekkie pulsowanie w miejscu uderzenia. Gdy się obróciłem napotkałem przerażone spojrzenie byłego lidera. Wyraźnie szykował się on do ucieczki. Waleczny, lecz świadomy swojej niekorzystnej sytuacji. Inteligentny. Jednak inteligencja przemawiała na niekorzyść czarnowłosego mężczyzny. Nie mam w zwyczaju znęcać się nad pospolitą zwierzyną. Mam gdzieś czy na tym świecie żyje dziesięć czy dziesięć tysięcy pospolitych łowców. Mnie interesują wybrańcy. Ludzie nieprzewidywalni, zaskakujący, inteligentni i nieustraszeni. Tylko tacy są w stanie zdać mój egzamin. Tylko tacy są w stanie mnie... zadowolić.

Poczułem bardzo mocne podniecenie. Bynajmniej nie seksualne. To było uczucie podobne do tego, który towarzyszy łowcy podczas celowania do niczego nieświadomej zwierzyny. Radość wynikająca z przekonania o nieuchronnej śmierci zdobycze, zmieszana z rosnącą satysfakcją z łowów. Mimo, iż wiedziałem, że Chrollo nie ma szans by mi uciec, postanowiłem zachować się jak prawdziwy profesjonalista, taki, który mierzy się z godnym siebie przeciwnikiem. Napiąłem wszystkie mięśnie, wysunąłem długie pazury, moje żółte źrenice zwęziły się. W sekundę znalazłem się tuż przy byłym liderze Trupy. Próbował uciekać, jednak szybko uderzyłem go łokciem prosto w brzuch, trochę niedelikatnie. Usłyszałem przyjemny chrzęst łamanych kości. Z ust Chrollo popłynęła piękna szkarłatna ciecz. Mój przeciwnik nie miał nawet szans krzyczeć. Krew spływająca gwałtownie do gardła powodowała, iż z jego ust wydobywały się dźwięki podobne do bulgotania wrzącej wody. Zgiął się wpół, upiększając czerwienią pobliską trawę. Z całej siły kopnąłem go w kostkę, tak aby go przewrócić. Nie usłyszałem jednak pęknięcia, a więc musiała być cała. Szkoda. Lider upadł gwałtownie na ziemię, łapiąc się instynktownie za bolące miejsce. Nie dałem mu jednak chwili odpoczynku. Złapałem go za oby ręce, wykręcając jego nadgarstki w ten sposób, by były w najlepszym przypadku nadwyrężone, w najgorszym - zerwane. Poczułem gwałtowne drżenie ciała znajdującego się pode mną. Nie obchodziło mnie to. Chciałem tylko się wyładować, zabawić, sprawić by ta nudna wędrówka nareszcie stała się choć odrobinę ciekawa. Zacisnąłem ręce na jego szyi, podduszając go. Z radością widziałem, że nie ma siły podnieść rąk. Ból w nadgarstkach był widocznie tak silny, że ich ruszenie sprawiało byłemu Liderowi ogromne cierpienie. Jak słodko. Mój uśmiech poszerzał się coraz bardziej kiedy widziałem, że czarne oczy stają się mętne, puste. Przerwałem, nie chciałem, żeby tracił przytomność. Chciałem rozkoszować się jego bólem. Puściłem jego gardło, czarnowłosy ledwo łapał powietrze, krztusił się wciąż napływającą krwią. Niektóre krople krwi spadły na moją nagą klatkę piersiową, gdy spływały, na moim ciele tworzyły się całkiem piękne wzory. Więcej, więcej, pragnę więcej. Krwi, pięknego czerwonego, metalicznego połysku. Cierpienia dodającego do mojego życia prawdziwej zabawy. Bólu, który jest najostrzejszym, najbardziej wyrazistym doświadczeniem dla człowieka. Taki piękny widok. 

Na nieszczęście krew nie spływała już z kącików ust Chrolla. Można temu zaradzić. Kolejnym miejscem, w które uderzyłem, były żebra. To one chronią ograny wewnętrzne. Połamanie ich wywołałoby zapewne piękny krwotok wewnętrzny. Czemu by nie spróbować?

Efekt był dużo lepszy. Zaraz po uderzeniu nastąpił nie jeden, lecz kilka trzasków. Sądząc po ukształtowaniu skóry po uderzeniu, fragment połamanego żebra wbił się we wnętrze byłego lidera. Wprost w głębia klatki piersiowej. Ciałem czarnowłosego zawładnęły bardzo silne drgawki. Nieszczęśliwie przez własną głupotę Chrollo zgiął się, zbijając połamaną kość jeszcze głębiej. Mimo strużek krwi płynącej z jego ust usłyszałem piękny krzyk bólu, podobny do krzyku zwierzyny, której serce przestanie bić już za parę chwil. Jednak potem nie usłyszałem już nic. Moja zabawka straciła przytomność, a wkoło panowała kompletna cisza.

To były udane łowy.